Marcowe dorsze

To była powtórka styczniowego, nieco nieudanego wyjazdu na dorsza. Tym razem wyjazd odbył się w pełnej grupie łódzko - siedlecko – warszawskiej, a ściślej mówiąc piaseczyńskiej. Tomek, Kamel, Daniel i ja reprezentowaliśmy nasze koło w tej eskapadzie. Wyjazd świetny, bo świetni kompani. Ryby nie dopisały, ale wyśmienite towarzystwo w 100% zrekompensowało brak dorsza w Bałtyku i naszych kastrach.

 

Z Czarkiem i grupą łódzko – siedlecką poznaliśmy się ponad rok temu – w styczniu 2017 roku, kiedy to z Tomkiem i Tomkiem wybraliśmy się do Ustki na dorsza. Na kutrze zameldowaliśmy się dokładnie o 3:30. Oprócz nas o umówionej godzinie nie było nikogo. Po piętnastu minutach oczekiwania zacząłem się zastanawiać czy oby nie pomyliłem terminu, lub źle zrozumiałem Bolka – armatora Amelii, z którym rozmawiałem dzień wcześniej w celu potwierdzenia rejsu. Już sięgałem po telefon by zadzwonić do armatora, gdy z za rogu portowego nabrzeża wyłoniła się właśnie szesnastoosobowa zorganizowana grupa łódzko - siedlecka. W pierwszej chwili pomyślałem – no będzie nieźle. I rzeczywiście tak było, bo chłopaki z Łodzi i Siedlec okazali się świetnymi wędkarskimi kompanami, którzy nadają na tych samych falach co my. Okazało się, za co cenię wyprawy na dorsza, „że chemia” między Łodzią, Siedlcami a Piasecznem była i jest tak silna, że od stycznia 2017 wyprawy dorszowe powtarzamy we własnym gronie.

Styczeń 2018

Pierwsza powtórka ze względu na jesienne perturbacje pogodowe odbyła się dokładnie rok później, czyli w styczniu 2018. Niestety, cały skład team- u ze względu na różne przyczyny nie mógł jechać. Rejs nie należy zaliczać do najgorszych, jednak pozostawił wiele do życzenia. O szczegółach nie będę pisał, bo to nic ciekawego i szkoda na to czasu. Po prostu, wyjazd należało powtórzyć, co się udało.

Marzec 2018

Mimo licznych perturbacji pogodowych udało nam się wstrzelić w tzw. okienko pogodowe i wyjazd doszedł do skutku. Czarek, który pół roku wcześniej zarezerwował termin wyjazdu miał nosa. Mimo tego, że nie było sztormu na Bałtyku to jeszcze mieliśmy istnie marcową ciepłą pogodę. Tydzień wcześniej w Warszawie śniegu było po „pachy”, a temperatura powietrza spadła dziesięć kresek poniżej zera. W sumie dzięki takiej aurze rozegraliśmy podlodowe mistrzostwa koła (relacja i film na stronie). Z Piaseczna pojechaliśmy we czterech. Ja, Tomek, Daniel i Konrad zwany Kamelem. Niestety jak zobaczycie z filmu ryba nie dopisała. Nie dlatego, jak to różni ludzie wypisują na różnych forach, że to wina szypra. Nie. Po prostu w Bałtyku dorsza brak. Władek – doświadczony i moim zdaniem świetny szyper nie był w stanie nic zrobić. Z pustego i Salomon nie naleje. W drodze powrotnej zaczęliśmy deliberować o przyczynach takiej sytuacji. Oczywiście wyciągnęliśmy wnioski, którymi mogę podzielić się prywatnie. Podsumowując. No cóż, nowych technik nie przetestowaliśmy, nie sprawdziliśmy nowych przynęt, za to spędziliśmy dwa dni w miłej koleżeńskiej atmosferze. Brak dorsza w Bałtyku wcale nie zniechęcił mnie, ani moich kompanów do zaniechania morskich podbojów. Już w sierpniu wybieramy się na dwudniowy rejs na Bornholm, podczas którego rozegrane zostaną Morskie Mistrzostwa naszego koła. Wszystkich sympatyków wędkarstwa morskiego zapraszam, a bliższe informacje dotyczące wyjazdu można znaleźć tutaj.

 

 

Paweł   film+montaż         Tomek film  

 

 

ps. Pomimo faktu, iż biorę leki na ciśnienie, ciśnienie mi skoczyło w górę po telefonie Czarka, jaki odebrałem dwa tygodnie temu. Czarek przy okazji delegacji wybrał się na dorsza – oczywiście z Ustki na Amelii i połowił. Przesłał mi fotkę….