Relacja z Towarzyskich Zawodów Spinningowych - Zegrze 07.10.2018
Czas biegnie nieubłaganie. Dopiero zakończyły się zawody rozegrane w niedzielę na Zalewie Zegrzyńskim, a już jest środowy wieczór. Najwyższa zatem pora by napisać kilka zdań komentarza.
Październikowa pogoda jak widać rozpieszcza. Tak było i w niedzielne przedpołudnie kiedy to 24 zawodników o godzinie szóstej stawiło się na przystani koła nr 13 w Zegrzu, by rozegrać towarzyskie zawody spinningowe. Oczywiście zawody jak zawsze rozegrane zostały na żywej rybie. O szóstej trzydzieści wszyscy zawodnicy i oczywiście jedna zawodniczka – Małgosia siedzieli już w łódkach gotowi do wypłynięcia. Krótka odprawa – łowimy od siódmej do czternastej, o czternastej trzydzieści zbiórka na przystani. Bomba poszła w górę. Na przystani zostaję tylko ja z Konradem. Jak zawsze będziemy pełnić obowiązki sędziowskie. Pakujemy nasze graty i pomału wypływamy z przystani. Niesamowicie ciepły, bezwietrzny poranek napawa optymizmem. Nawet jak ryby nie będą brały to w taką pogodę człowiek zawsze wypocznie. Rutynowo nasz patrol zaczynamy płynąc w górę zalewu. Powyżej mostu spotykamy pierwszych zawodników. O dziwo po trzydziestu minutach łowienia w siatkach są już pierwsze ryby. Oczywiście jak zawsze dominują pojedyncze okonki. Kręcimy się z Konradem trochę po zalewnie centralnym szukając zawodników. Niestety pusto.
Podczas zawodów dominowały okonie
Od czasu do czasu sami próbujemy złowić jakąś rybkę. Trafiają się niewymiarowe okonki, a Kondziu łowi nawet niewymiarowego sandaczyka. Sielankę przerywa telefon od Artura. W słuchawce słyszę :”przypłyńcie, złowiłem sandacza”. Artur podaje nam swoją pozycję. Płyniemy. Szybki pomiar i 64 centymetry szczęścia okraszone wymiarowym okoniem wracają z powrotem do wody. Pora sprawdzić co słychać poniżej mostu. Tam nie jest ciekawie z rybami, chociaż Janusz złowił trzy, a Piotrek cztery wymiarowe okonie. Inni napotkani zawodnicy mają pojedyncze rybki.
Sandacz Artura
I znowu tą sielankę przerywa telefon. Tym razem dzwoni Adam. Przypłyńcie, mam bolenia do miary. No cóż płyniemy. Odnalezienie Adama na wodzie utrudniały nam szkolne żaglówki z młodzieżą, które niczym kwiatki na łące, pojawiły się na tafli zbiornika. Szukając Adama między żaglówkami przepływając obok jednej z zakotwiczonych łódek kontem oka dostrzegam dynamicznych hol. Wędka wygięta w pałąk świadczy że to nie byle co. Rzeczywiście w pewnym momencie jeden z załogantów łapie za plecionkę i klepie rybsko po łbie. Patrzymy się z Konradem na siebie i już wiem y – sum. Po krótkim odjeździe ponad półtorametrowe zwierzę zostaje wciągnięte do łódki. Wreszcie i znajdujemy Adama. Adam do miary ma piędziesięciosześcio centymetrowego bolenia okraszonego jeszcze czterema okoniami.
Wymiarowy boleń Adama, na pierwsze miejsce
No i to jest niezły wynik. Zbliża się czternasta. Pomału zaczynamy wracać do przystani. Mierzymy jeszcze rybki napotkanym zawodnikom i tu zaskoczenie i to podwójne. Pierwsze zaskoczenie, to takie, że kolega Józef po raz kolejny na zawodach rutynowo złowił na troka ponad półmetrowego leszcza. Drugie zaskoczenie, to że Kolega Michał dołowił w ciągu dwóch godzin dziesięć wymiarowych okoni.
Standartowo, Józio z leszczem
Koniec. Wszyscy zawodnicy spływają do przystani. Szybkie liczenie punktów i już wiadomo. Pierwsze miejsce w zawodach z wynikiem 1780pkt. zajął Adam Słowik, na drugim miejscu z wynikiem 1590 pkt. uplasował się Artur Ulaski, a na miejscu trzecim z wynikiem 1220pkt. Michał Dąbrowski.
I jak zawsze pamiętkowa fotka
Zwycięzcom oczywiście gratuluję serdecznie. Jak zawsze na zakończenie nie mogło zabraknąć tradycyjnej kiełbaski z grilla, rozdania nagród i oczywiście pamiątkowej fotki.
Paweł
ps. Tym razem zamiast pojedynczych wyników zamieszczam zbiorcze zestawienie GPX Spinningu 2018 po siedmiu zawodach. Na przedostatnim zebraniu zarządu koła podjęta została uchwała, by pomimo środka sezonu zastosować zgodnie z obowiązującami przepisami sportu wędarskiego metodę liczenia GPX. Z tego też względu bieżące wyniki GPX będą się nieco różniły od poprzedniej klasyfikacji.