Relacja z Morskich Mistrzostw Koła - 10-11.11.2018 Ustka

 

Właśnie wróciłem z Morskich Mistrzostw Koła. Cóż mogę powiedzie – fantastycznie. Tak koleżeńskiej, a wręcz przyjacielskiej atmosfery nie doświadczyłem już dawno. Wszystko zaczęło się blisko pół roku temu gdy Wiesio zwany  „Gniadym” zaczął organizować  właśnie Morskie Mistrzostwa naszego Koła. To miały być specyficzne mistrzostwa, gdyż miały być rozegrane podczas dwudniowego rejsu na Bornholm. Do owego rejsu oczywiście nie doszło, gdyż, warunki meteorologiczne uniemożliwiły rejs. Jednakże Wiesio w swojej nieustępliwości zorganizował dwudniowe wędkowanie na Bałtyku , a macierzystym portem była Ustka.

Wszystko rozpoczęło się dla mnie fatalnie. Okazało się, że termin mistrzostw, w których miałem wziąć udział jako bierny obserwator pokrywa się z moim służbowym wyjazdem do Siedlec. No cóż, trzeba było połączyć służbowe obowiązki z pasją, co się udało. Udało się dzięki Konradowi, który poczekał na mnie i poprowadził samochód z Warszawy do Ustki późnym piątkowym wieczorem. Oczywiście nasz wyjazd nie mógł się odbyć bez utrudnień. Pierwszym był ogromny korek na A2 który spowodował godzinne opóźnienie naszej podroży. Korek ciągnął się blisko przez 60 kilometrów co spowodował moje rozgoryczenie, bo planowałem przyjazd na kwaterę do Pani Tereski około godziny 21.30 by przywitać się i porozmawiać ze wszystkimi uczestnikami zawodów. No cóż poradzić, do Ustki z Kondziem dotarliśmy około 23.30. Wszyscy już spali, a dzięki Wiesiowi zastaliśmy klucz w drzwiach, dzięki któremu mieliśmy się gdzie przespać, by o 6.00 rano zameldować się w porcie w Ustce, gdzie miał  na nas czekać kuter Comes. Bardzo szybko położyliśmy się spać, a rano obudziły nas głosy naszych towarzyszy, którzy już od 5.00 pakowali się na morską eskapadę. Razem z Konradem witamy się ze wszystkimi uczestnikami zawodów, pakujemy sprzęt i pędzimy do portu. Kuter już czeka. Sprawnie się okrętujemy i wypływamy z portu. Podczas przelotu na łowisko odbywa się losowanie stanowisk na kutrze oraz wymiana doświadczeń.

                      

                                                             Przyjacielska atmosfera na kutrze to podstawa

Nie ukrywam, że z wszędobylską kamerą przeglądam skrzynki niektórym uczestnikom zawodów. Po dwugodzinnym przelocie zaczynamy łowienie. Pierwsze napłynięcie i mam wymiarowego „Bolka”…. potem długo, długo nic. Szyper zauważył brak ryb na pokładzie i zmieniamy miejsce. Następne napłynięcie nie różni się niczym od pierwszego, ale następne to istne eldorado, które zaprzecza stwierdzeniu, że w Bałtyku nie ma ryb. Dorsze meldują się jeden za drugim na naszych zestawach. Typowe wymiarowe bolki przeplatają się ze stukami grubo powyżej 60cm. O dziwo, brania są głównie na przywieszkę. Pilker i dobiegacz to kompletna porażka. Najlepsze efekty są na zestawy z dwoma przywieszkami. Łowimy, naprawdę łowimy.

                     

                                                                                Sławek ze swoim dorszem

Chciałbym nakręcić trochę materiału na by móc zmontować film, ale dorsze biorą rewelacyjnie, tak, że walczę sam z sobą by odłożyć kij i zrobić kilka fotek lub ujęć swoim towarzyszom. Wreszcie po ośmiu godzinach łowienia wracamy do portu. W trakcie przelotu mierzymy ryby i zajmujemy się filetowaniem. Po powrocie, kolacja i wiązanie przywieszek. Wszyscy narwaliśmy dużo zestawów. Jeszcze tylko zsumowanie wyników po pierwszym dniu łowienia i można kłaść się spać. Po pierwszym dniu na pudle jest Wiesio, Sławek i Filip.

                    

                                                                  Dorsz Marka wcale nie jest mniejszy

Piąta rano, budzik w telefonie nie daje pospać. Chociaż jeszcze dziesięć minut …. Za drzwiami pokoju słyszę głosy towarzyszy… no cóż trzeba wstawać i do boju. Szybka toaleta, śniadanko i trzeba założyć kombinezon. To jedyna słuszna opcja ubioru na kuter o tej porze roku. Pod kombinezon, zakładam jeszcze warstwę odzieży termicznej i cienki dresik. Ciepło na kutrze to podstawa. Jeszcze skrzynki, wędki itp. i możemy wyruszać w drogę do portu. Na szczęście mieszkamy bardzo blisko, tak że droga na kuter z całym ekwipunkiem nie jest drogą przez mękę. W porcie meldujemy się punktualnie o 6.00. Jednakże naszego kutra COMES nie ma. Wiesio odbiera telefon. Okazuje się, że szyper skręcił nogę w kostce. Dzisiaj płyniemy z armatorem. Z trzydziestominutowym opóźnieniem wypływamy z portu. Dzisiaj trochę buja. Prognoza mówi o wietrze w porywach do 5 w skali Bft. No cóż trochę pobuja i tyle. Napływamy na pierwsze łowisko.

                     

                                                                                  Dublet Wieśka

Dryf jest tak silny, że na dwudziestopięciometrowym łowisku zakładam pilkera o masie 200g. Kamel zakłada pikera o masie 250g. Patrzę na Wiesia mam wrażenie, że rozumiemy się bez słów. Jak tak dalej będzie, zmuszeni będziemy wcześniej zakończyć łowienie. Na szczęście morze się uspokaja. Łowimy, naprawdę łowimy. Na pokładzie meldują się dorsze ponad trzy kilogramowe. Co i raz któryś z kompanów wyprawy krzyczy : „podbierak”. Szyper naprawdę się stara. Nie ma pustych postojów, jeśli tylko brak jest efektów, szyper zmienia miejsce. Wybija szesnasta. Kończymy łowienie. Kierujemy się do portu. W drodze powrotnej mierzymy i filetujemy ryby. Docieramy do portu, szybki wyładunek sprzętu na nadbrzeże, żegnamy się z armatorem i pędzimy na kwaterę uciekając przed mżawką. Z prawdziwą przyjemnością zdejmuję mokry kombinezon. Uff, co za ulga. Część zawodników wyjeżdża, więc czeka nas jeszcze jeden obowiązek.

                      

                                                                                         I zwyciężcy

Podsumowanie wyników….. i wszystko już wiadomo. Na pierwszym miejscu po dwudniowych zmagania wylądował filip, na miejscu drugim uplasował się Wiesław, a trzecie miejsce zajął Sławek. Wszystkim zwycięzcom, oraz uczestnikom gratuluję, dodatkowo Wiesiowi pragnę podziękować za solidną i bezbłędną organizację zawodów, które odbyły się w miłej i przyjacielskiej atmosferze. Nie pozostaje mi nic innego jak wszystkich zainteresowanych zaprosić na kolejne Morskie M mistrzostwa Koła, które odbędą się niebawem, bo już w 2019 roku.

 

Paweł  

Film z naszej wyprawy możecie obejrzeć :