Metrowe szczupaki

 

Tym razem wybraliśmy się do Szwecji. Celem naszej wyprawy były szczupaki. Skład naszego teamu ze względu na tajny charakter wyjazdu był ograniczony do minimum. Pojechaliśmy w trzech: ja, Tomek i Andrzej. Z Piaseczna wyjechaliśmy w nocy by nad zameldować się w Gdańsku gdzie czekał już na nas prom płynący do Kalskrone. Szybkie zaokrętowanie i dziesięciogodzinna podróż przy zimnym piwku w kosmicznej cenie minęła dość szybko. Po przycumowaniu do szwedzkiego wybrzeża szybko zjeżdżamy z promu by po kilku godzinnej jeździe dotrzeć do naszego tajnego jeziora, w którym jak się okazało po raz kolejny, żyją ponad metrowe szczupaki.

Pierwszy dzień upłynął nam na rozpracowaniu łowiska. Okazuje się, że jezioro jeziorem, a ryby rybami. Miejscówki, które obfitowały w ryby podczas ostatniej eskapady Andrzeja, tym razem świeciły pustkami. Pomimo faktu, że mieliśmy naprawdę dobrą echosondę, rozpracowanie łowika zajęło nam prawie półtora dnia. Sprawdziło się zatem powiedzenie, z którym się absolutnie zgadzam, że echosonda ryb nie łowi. Ale jak już znaleźliśmy ryby, mieliśmy podczas trwającego osiem dni wyjazdu sześciodniowe eldorado. Podczas tego wyjazdu padły cztery ponadmetrowe szczupaki. Ile złowiliśmy osiemdziesiątek i dziewięćdziesiątek nie jestem w stanie policzyć. Mniejszych szczupaków oprócz chyba dwóch złowionych pistoletów nie było. Nie było również okoni. Jednego blisko trzydziestocentymetrowego złowił Tomek. To chyba oznacza, że wszelkiego typu drobnica natychmiast zostaje zjedzona przez większe osobniki, co w rezultacie powoduje, że w tym jeziorze nie ma małych ryb. Podczas tego wyjazdu byliśmy również światkami ataku ogromnego jak się domyślamy szczupaka na rodzinkę perkozów. Szczupak musiał być solidnych rozmiarów, gdyż w ułamku chwili z naszych oczu pod wodę wciągnięty został dorosły osobnik i trójka małych z których jedno już nie wypłynęło. Podczas tego wyjazdu uświadomiliśmy sobie we trzech jeszcze jedną rzecz. Nawet bardzo rybne jezioro z ogromnymi sztykami może okazać się bezrybne. Ostatniego dnia pobytu, żaden z nas nie miał brania, a na echosondzie, która przez siedem poprzednich dni pokazywała liczne zapisy ryb w toni było pusto. Gdybyśmy trafili taki tydzień jak ósmy dzień doszlibyśmy do wniosku, że jezioro jest bez ryb i nie ma co go więcej odwiedzać. Zresztą zobaczcie sami.

 

Paweł