Gdy zima jak wiosna…

 

 

Nie tylko kwiecień „plecie i przeplata” – styczeń tego roku był na to niezbitym dowodem. Początek lutego chyba zresztą też. Po wiosennym styczniu i początku lutego przyszedł czas na trochę zimy. Czy takie temperatury i okres ich występowania wystarczy na rozkwit w tym sezonie wędkowania z lodu? Myślę ,że wbrew wierzeniom, w obecnych czasach, tego nawet najstarsi górale nie wiedzą. Wędkarz nie pluszowy miś - nałogowo coś musi robić związanego ze swoją pasją. A pogody, się nie wybiera. Ona, jak widać rządzi się swoimi prawami. Jaka jest, taka jest, zresztą przewidzieć ją nawet w przy obecnym stanie techniki z przyzwoitą dokładnością w przeciągu tygodnia chyba się nie da. W takim wypadku do wyboru wędkarzowi pozostaje chyba niewiele.

Co pozostaje?

To dobre pytanie. Oczywiście nie bez odpowiedzi. Jak zawsze jest kilka opcji. Po pierwsze, można jechać z rodziną w na narty, co można jak się okazuje przypłacić niezłą kontuzją (Paweł pozdrowienia dla żony) – no niestety sport - nie zawsze oznacza zdrowie.  Po drugie – sezon dorszowy w pełni, więc Bałtyk i na dorsza… Wszystko pięknie, gdyby nieprzewidywalna pogoda, która oczywiście jak już wspomniałem płata figle, co oznacza, że od początku tego sezonu dorszowego ciągle wieje, a żeby wypłynąć w weekend nie potrzeba mieć już szczęścia... Szczęście trzeba mieć, żeby w ogóle wypłynąć. Po trzecie – pozostaje kilka alternatyw od klasyki.

                   

 

Można wybrać się na pstrągi, szukać szczęścia w pomorskich rzekach usiłując złowić troć lub łososia, lub zrobić to co najbardziej lubię, czyli podsumować miniony sezon oraz zrobić przegląd i porządek wędkarskiego sprzętu, na co zazwyczaj brakuje czasu podczas sezonu. Temat porządków i przeglądów zostawię na następny artykuł. Tym razem, ze względu na fakt, iż zbliża się kolejne walne zebranie naszego koła (tym razem sprawozdawcze, które odbędzie się 18.02.2018 – szczegóły tutaj), a więc rok od kiedy podjąłem się poprowadzić tą stronę, nadeszła chyba pora na podsumowanie mojej rocznej działalności.

Co mi się udało…?

To trudne pytanie by się samo ocenić. No cóż, spróbuję. Na pewno, starałem się przekazywać na bieżąco wszystkie istotne informacje z życia naszego koła (o ile było to oczywiście możliwe). Owocem moich starań była (w miarę możliwości) obecność, a w rezultacie napisanie czternastu relacji: z zawodów zarówno spinningowych jak i spławikowych, wycieczki oraz relacji z Walnego Zjazdu Delegatów Okręgu Mazowieckiego PZW. Podczas swojej rocznej działalności starałem się również podzielić z Wami zarówno swoją wiedzą wędkarską jak i wiedzą wykraczającą poza wędkarskie kanony.

                    

 

W rezultacie w dziale artykuły znalazło się trzynaście publikacji zarówno o tematyce stricte wędkarskiej jak i kulinarnej. Mam nadzieję, że informacje, moja wiedza i doświadczenie, na której bazowałem pisząc niniejsze teksy były Wam pomocne i wiedzę, którą starałem się z Wami podzielić zweryfikowaliście w praktyce.

Co mi się nie udało?

Odpowiedź na to pytanie jest chyba łatwiejsza. Na pewno nie udało mi się wciągnąć do prowadzenia tej strony innych członków naszego koła, a jest NAS blisko 2000 (dwa tysiące). Co prawda, niektórzy liderzy – mam na myśli kolegów odnoszących sukcesy zarówno na poziomie kołowym jak i krajowym obiecywali pomoc i bliską współpracę, ale oczywiście SŁOMIANY ZAPAŁ wygrał. Pozostawiam tą sprawę bez komentarza, mając nadzieję, że po ostatnim zebraniu zarządu naszego koła pewne zobowiązania niektórych członków i grup funkcjonujących w naszym (czy też przy naszym kole) uda mi się w ten, czy w inny sposób wyegzekwować.

                    

 

Mam nadzieję, że umożliwi to stworzenie naprawdę fajnej wędkarskiej strony, która mogła by funkcjonować w sposób „face to face” czyli „twarzą w twarz”. Jest to naszą siłą i naszą przewagą zarazem nad innymi stronami, gdyż spotkanie się z autorami artykułów, porad i relacji z naszych wypraw, które mogły by być zamieszczane i jak mniemam, będą zamieszczane na naszej stronie, było by możliwe codziennie (lub przynajmniej raz w tygodniu). I tu może powstać pewne zdziwienie: jak to codziennie, lub raz w tygodniu. A no, mówiąc kulturalnie „tak to”. Zazwyczaj każdy potencjalny autor artykułu, czy też porady wędkarskiej ( MAM TUJ NA MYŚLI np.: CZŁONKÓW KLUBU), którzy odnoszą sukcesy na arenie krajowej, przynajmniej raz w tygodniu gości blisko siedziby naszego koła, czyli w sklepie wędkarskim MURENA znajdującym się przy ulicy Sienkiewicza 3.

                   

 

Naprawdę, to miejsce stworzone przez NAS, jest dla NAS - wędkarzy tego koła, zarówno tych młodych jak i tych starszych, również w wieku emerytalnym, i nie tylko by zrobić jakieś tam zakupy, ale by się spotykać i rozmawiać, umawiać się na wspólne wędkarskie eskapady jak i uczyć młodzież, nie tylko szacunku do przyrody ale i przekazywać wędkarską pasję i przede wszystkim wychowywać!

Podsumowując..

Za dwa tygodnie (18.02.2018) coroczne walne zebranie naszego koła. Co roku są i myślę, że i w tym roku będą kolokwialne mówiąc tzw.: „pyskówki” prowokowane i rozpoczynane zazwyczaj przez tych samych członków naszego koła. Nie chcę ich wymieniać z nazwiska. Pytanie jest jedno: co zrobiliście żeby było lepiej…? Moim zdaniem w ciągu ostatniego roku NIC!!!

Z tego tez względu, za nim dojdzie do słownych pyskówek na walnym zebraniu Zarządu naszego koła, mam nie jedno a kilka pytań:

                    

 

GDZIE BYLIŚCIE PREZ CAŁY UBIEGŁY 2017 ROK, jak były: zarybienia, szkółki wędkarskie czy sprzątania naszych wód. No gdzie byliście? W pracy ? Każdy z nas – członków Zarządu tego koła był, lub powinien być również w pracy! Ale my byliśmy nad Naszymi wodami, a WY? A Wy, jak co roku będziecie krzyczeć na walnym zebraniu, że w naszych wodach nie ma ryb, że jest brudno i zarząd nic nie zrobił. A WY CO ZROBILIŚCIE? Myślę, że NIC, jak co roku NIC!!!!!!!!!!!!!

                   

 

Temat pozostawię dalej bez komentarza, chociaż niecenzuralne słowa cisną mi się na usta pod adresem kilku osób o nastawieniu co najmniej pretensjonalnym. Mam nadzieję, że nastawienie tych osób oraz aktywność członków koła się zmieni - oczywiście na korzyść. I tym optymistycznym stwierdzeniem podsumuję ten felieton…?

 

ps. Tak pięknie jak na tych zdjęciach mogło by być na co dzień, gdyby każdy poważnie podchodził do swoich obowiązków i zobowiązań!

 

 

Paweł