Krótszy nie znaczy gorszy

 

Nie od dziś wiadomo, że rozmiar ma znaczenie. Zawsze byłem fanem, a wręcz fanatykiem długich wędzisk spinningowych. Minimalna długość spinningowego kija nie mogła być mniejsza od 300 cm. Co prawda w moim arsenale znajdowała się sandaczowa wklejanka długości 2,6 metra, którą eksploatowałem może dwa sezony, ale w dalszym ciągu byłem przekonany, że im dłuższy spinning tym lepszy. A ponadto dobry spiner powinien charakteryzować się Dolnikiem dłuższym co najmniej o 5 cm od mojego przedramienia. Ideałem sandaczowego wiślanego kija przez wiele sezonów był trzymetrowy, czterdziesto gramowy Beast Master Shimano z drugiej serii tych wędzisk. Kij bardzo mocny, wytrzymały na przeciążenia, pozwalający doskonale posługiwać się przynętami 10 jak i 30 gramowymi. Nie ukrywam, że był to mój nie tylko wiślany ale i jeziorowy uniwersał, którym łowiłem wszystkie ryby drapieżne, no z wyjątkiem jazi i kleni.

Nawet wędkarskie filmiki dotyczące połowu sandaczy, w których wędkarze łowili krótkimi kijami nie były wstanie przekonać mnie do zmiany światopoglądu. I tak bym sobie w tej nieświadomości egzystował, gdyby Grzesio podczas jednych z zawodów wędkarskich nie pokazał mi krótkiego jednoczęściowego kija, który właśnie przetestował. Grzesio traktował ten kij jako podstawowy oręż podczas sandaczowej wyprawy do Finlandii. Z zaciekawieniem wziąłem kij do ręki, chwilę pomachałem i muszę powiedzieć, że może i ten kij leżał mi w ręku. Moją uwagę zwróciła masa kija. Mimo, że była to na pierwszy rzut oka pałka – 1,95m długości i wyrzut do 35gram, kij był wyjątkowo lekki.

                   

                                                       Minimalistyczny uchwyt zmniejsza masę kija

Zapewne bardzo duży wpływ na masę kija miało jego zbrojenie. Żadnych korkowych rękojeści - uchwyt minimalistyczny ale świetnie leżący w dłoni. Pierwsza przelotka od uchwytu kołowrotka na bardzo wysokiej nóżce, ostatnie przelotki praktycznie dotykają blanku. Ciekawa konstrukcja pomyślałem. O kiju, który zrobił na mnie wrażenie bym pewnie zapomniał, gdyby nie Janusz, który wróciwszy w wędkarskiej wyprawy do Szwecji, wykrzyczał z podekscytowaniem w słuchawce: „nigdy więcej długich kijów”. Okazało się, że jego współtowarzysze wyprawy łowili właśnie, krótkimi kijami i mieli świetne wyniki. Janusz popróbował i zmienił światopogląd. No cóż pomyślałem, muszę spróbować i ja. Wkrótce nabyłem ów krótki kij – Mikado Kamisori Zander, bo to o nim mowa. Dla mnie krótki to 2,2 m i 28 gram wyrzutu. Nie przemogłem się by nabyć polecany przez Janusza i Grześka model 2,15m. Dzisiaj przyszło mi go przetestować. I cóż mogę powiedzieć – zmieniłem światopogląd. Długi nie znaczy idealny – krótki też może być idealny.

                    

                                                                Kij świetnie wykończony

Po dzisiejszych testach mogę potwierdzić zdanie Grześka i Janusza - kij jest świetny. Testowałem go z gumami uzbrojonymi w główki od 5 do 14 gram. Nawet przy 7 cm gumce uzbrojonej w 5 gramową główkę blank przenosi wszystko co się dzieje z przynętą. Przy gumie uzbrojonej w 14 gramową główkę i szybkich podbiciach kij zaczyna oddawać, co oznacza, że niezbyt wygodnie będzie łowić przynętami cięższymi jak 25 gram.

                    

                                                               Takimi przynętami testowałem kijek

Dla mnie - fanatyka długich wędzisk pewien problem sprawiło oddawanie dalekich rzutów. Przestawienie się z długiego kija na krótki zajęło mi góra 30 minut. Kij świetnie się ładuje i przy odrobinie wprawy umożliwia dalekie rzuty również lekkimi przynętami. Podsumowując test tego kija mogę stwierdzić - długość ma znaczenie, co nie oznacza że im dłuższy spinning tym lepszy.

 

Paweł